Przejdź do głównej zawartości

Bo "pomoc jest słoneczną stroną dominacji" ...

Jestem w trakcie lektury książki "Kobiety, które kochają za bardzo" (i ciągle liczą na to, że on się zmieni). Poleciła mi tę książkę znajoma terapeutka uzależnień, ponad rok temu, ale wówczas jej nie kupiłam. Wtedy borykałam się ze swoją rozterką, widziałam, że "wpadam we współuzależnienie" (wtedy jeszcze nie wiedziałam tak naprawdę co to oznacza - poza teoretycznym "mniej więcej" ogarnianiem tematu, wychwytywaniem w swoim zachowaniu coraz to nowych "dziwnych zachowań", których wcześniej nie miałam - ba, które gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że mieć będę, popukałabym się w czoło). Jednak sądzę, że gdybym wtedy sięgnęła po tę książkę, nie byłabym w stanie przyjąć jej treści tak w pełni, jak robię to teraz. A dlaczego? Bo zapewne twierdziłabym, że tak, reprezentuję takie zachowania, dążenia, jak "kobiety kochające za bardzo", ale ta sytuacja jest inna, coś się zmieni na lepsze, nie ugrzęznę w roli pomagacza wierzącego w garbate aniołki. I tak, zmieniło się - dokonało się. A teraz mogę się temu przyjrzeć.
Przeczytałam w tej książce jeszcze coś, co każe mi się zatrzymać i zastanowić: czym jest dla mnie pomaganie? Nie tylko czym było dla mnie pomaganie tej konkretnej osobie, ale czym jest dla mnie pomaganie w ogóle.
POMOC JEST SŁONECZNĄ STRONĄ DOMINACJI
Gdy pomagam "toksycznie" przejmuję odpowiedzialność za tę osobę, jej życie (realizując równolegle swoje cele nieświadome). Czyli mam władzę, ubraną w szlachetny kubraczek tzw. pomocy. Ale czy celem jest ten człowiek, jego problemy, rozwiązywane dla niego samego, czy może ja i uśmierzenie mojego, takiego czy innego, napięcia? I co to za napięcie?
Czemu wybrałam taki a nie inny zawód (psycholog, pomagacz)? Czemu wikłam się w takie a nie inne relacje (gdzie rozwiązuję takie czy inne problemy drugiej osoby)? Z czego wynika potrzeba dominacji? Z lęku? Ale jakiego, czego dotyczącego? Jaki brak zapełniam? I, przede wszystkim, jak to skanalizować, żeby faktycznie móc pomagać, a nie pomagać toksycznie, pseudo pomagać? I czy w moim przypadku jest to możliwe?
Czytam dalej i mam nadzieję, że treści tej książki oraz moje refleksje pomogą mi odpowiedzieć sobie na te pytania. Równocześnie weryfikując sensowność obranego przeze mnie kierunku aktywności zawodowej. Przełom goni przełom ... Oczekuję z niepokojem, ale też z nadzieją. 

Komentarze